Gangster o pseudonimie Chińczyk kontroluje ogródki na Skrze i wodzi za nos warszawskich urzędników i stróżów prawa.
Właściciele ogródków na Skrze bez żenady łamią prawo. Nic dziwnego skoro część z nich kontroluje pruszkowski gangster Jarosław M. ps. Chińczyk.
Nielegalne ogródki są cierniem w oku władz stolicy, policji i straży miejskiej. Alkohol bez koncesji leje się tam strumieniami. Nocne hałasy nie pozwalają spać okolicznym mieszkańcom. Na to, że ogródki powstały bez pozwolenia, nikt już nie zwraca uwagi. A miasto jest bezradne, bo nie potrafi nawet ustalić, do kogo należą ogródki na terenie klubu sportowego Skra.
Nam udało się ustalić, kto kontroluje część z nich. Władze Warszawy toczą bój z pruszkowskim gangsterem.
„Chińczyk” z przeszłością
Jarosław M. ps. Chińczyk vel Jąkaty przed pięcioma laty zajmował jedno z czołowych miejsc na „Top Liście” najbardziej poszukiwanych polskich przestępców. W grupie zajmował się handlem narkotykami. Był bliskim współpracownikiem Jerzego W. ps. Żaba. Po zatrzymaniu kierownictwa bandy w 2000 r. był jedną z najważniejszych postaci w gangu opowiada oficer CBŚ, który pracował w specgrupie Enigma polującej na mafiosów.
CBŚ podejrzewało „Chińczyka” także o wymuszanie haraczy i egzekucje długów. Ścigany międzynarodowym listem gończym został zatrzymany na szwedzkim lotnisku w listopadzie 2001 r. Rok później został wydany Polsce. Jednak gangsterowi upiekło się. Szwedzkie prawo nie przewiduje osadzenia za przynależność do organizacji mającej na celu popełnianie przestępstw. Jednak był podejrzany o handel narkotykami i w tej spawie toczyło się śledztwo, więc doszło do ekstradycji – mówi Maciej Kujawski, rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej. Gangster spędził kilkanaście miesięcy za kratami, a gdy sąd uchylił mu areszt, stał się wolnym człowiekiem.
Impreza u Szweda
Od kilku tygodni „Chińczyka” można spotkać w jednym z ogródków. Często siedzi z obywatelem jednego z państw skandynawskich, o którym mówi się, że organizuje popularne w pubach „Imprezy u Szweda”. To ciekawy sposób na obejście zakazu sprzedaży piwa. Zgodnie z przepisami nie można zabronić serwowania alkoholu na zorganizowanych przyjęciach. „Impreza u Szweda” ciągnie się więc od kilku tygodni i prawdopodobnie to najdłuższe party w historii stolicy.
– W lipcu „Chińczyk” zaczął wprowadzać swoje rządy na Polu Mokotowskim. Przyjeżdżał swoim nowiutkim jeepem i doglądał interesu. Pod koniec miesiąca pojawił się razem ze swymi ochroniarzami. Kazał właścicielom ogródków wynieść się do końca miesiąca opowiada nasz informator.
Po tej wizycie na ogródki padł blady strach, jednak kilku najemców nie przestraszyło się bandytów. – Z naszego rozpracowania wynika, ze M. jest bardzo mocno zainteresowany ogródkami na Polu Mokotowskim, a część z nich kontroluje – mówi jeden z policjantów rozpracowujących gangi.
Nic na papierze
Jarosław M. nie figuruje jednak jako właściciel jakiekolwiek z ogródków. – To nazwisko w naszych dokumentach nie pojawia się. Gdyby jakiś gangster był właścicielem któregokolwiek z pubów, wymówilibyśmy mu umowę najmu – twierdzi Andrzej Boguta, prezes klubu Skra, na którego terenie stoją ogródki. A radca prawny klubu Grzegorz Stępniewski dodaje, że Jarosław M. nie ma nic wspólnego z tym terenem. – Był kiedyś moim klientem, wiec go znam, ale z tego co wiem, żaden z ogródków do niego nie należy – podkreśla Grzegorz Stępniewski.
Brak nazwiska „Chińczyka” wśród właścicieli ogródków z Pola Mokotowskiego nie dziwi Jarosława S., ps. Masa, skruszonego członka gangu pruszkowskiego. – A dlaczego miały być w papierach? Wiadomo, że ktoś w z gangu ze skompromitowanym nazwiskiem nie może figurować w oficjalnych dokumentach – wyjaśnia „Masa”. – Po prostu bierze się figurantów. Na przykład moja dyskoteka Planeta była brana na obywatelkę Stanów Zjednoczonych.
Na ten temat słuchaj także dziś w Aktualnościach Radia WaWa
2005-08-25 |