Gościmy |
Odwiedza nas 2 gości |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Jacek Gembal, nowym trenerem Znicza |
|
|
Jacek Gembal od czwartku po raz trzeci w karierze jest pierwszym trenerem ligowego zespołu z Pruszkowa. - Nikt nie stawiał przede mną zadania awansu do ekstraklasy - mówi 54-letni szkoleniowiec.
Do Znicza Basket przyszedł jednak w trudnym momencie - po pięciu porażkach z rzędu drużyna jest poza ósemką gwarantującą udział w play-off. Debiutował ponownie jako pierwszy trener w niedzielę w przegranym 78:89 meczu z Teamem Polska AZS Katowice.
Łukasz Cegliński: Kilka tygodni temu mówił Pan, że ma dosyć ligowej koszykówki. A znów jest Pan trenerem.
Jacek Gembal: Nie ma mowy, żebym pracował gdzie indziej niż w Pruszkowie. Tu pracują moi koledzy, przyjaciele - Krzysiek Żolik spytał mnie, czy bym mu nie pomógł. A ja mam czas, większość życia poświęciłem koszykówce w Pruszkowie i bardzo zależy mi na funkcjonowaniu tej drużyny. Miałem pomagać nieco z boku. Ale że Krzysiek poczuł się zmęczony i zrezygnował... Ciężko było mi odmówić. Nie podpisałem kontraktu, zawarłem umowę słowną.
Mówił Pan wcześniej o komforcie pracy długofalowej, a teraz bierze zespół pogrążony w kryzysie, który nadal chce awansować do ekstraklasy.
- Nikt nie stawiał przede mną zadania awansu do ekstraklasy. Nie słyszałem o takiej deklaracji i sam bym jej też nie złożył. Organizacyjnie i sportowo klub nie jest gotowy do awansu. Nawet gdybyśmy awansowali, to bez dużych pieniędzy szybko byśmy spadli. W oparciu o obecnych zawodników Znicza nie można budować ekstraklasy. Krzysiek Dryja i Jacek Rybczyński po latach tułaczki wrócili na stare śmiecie i to już nie są zawodnicy, którzy kiedyś wyróżniali się w ekstraklasie. Dominik Czubek też już ma swoje lata. A przecież wymieniłem właśnie trzech czołowych graczy.
Co jest przyczyną fatalnej serii pięciu porażek Znicza?
- Wszystko zaczęło się od przegranej w Jarosławiu, czyli od kontuzji Czubka. Odpadł najlepszy strzelec i najważniejszy zawodnik pierwszej piątki. Chwilę później odpada Dryja - trzeci strzelec i pierwszy środkowy. I to jest pierwsza przyczyna. Ktoś musiał zacząć spełniać ich funkcje, a okazało się, że nie jest to takie proste. Przecież większość z tych zawodników nigdy nie była pierwszoplanowymi postaciami swoich zespołów, oni byli raczej dodatkami. Tylko Jacek Rybczyński w każdym swoim klubie coś znaczył. A np. taki Kamil Sulima na początku mojej pracy w Legii nie mieścił się w składzie. Drugi problem to bardzo nierówna gra. Dobre momenty przeplatają się z fatalnymi, a to wynika z braku koncentracji i profesjonalnego podejścia. Żeby coś robić dobrze, trzeba to kochać! Jak nie dajesz z siebie wszystkiego, to masz zachwiania. Na boisku jest pięciu ludzi, ale jak jeden nieskoncentrowany zawodnik popełni błąd, to punkty traci cała drużyna.
Co więc z tym zespołem zrobić?
- Zdyscyplinować. I to drastycznymi środkami, bo czas ucieka. Mogą być kary finansowe, mogą być redukcje pensji. Trzeba dotrzeć do rozumów zawodników. Zastosujemy wszystkie dostępne metody - cięższe treningi, rozmowy. Krzysiek Żolik bardzo dużo rozmawiał z graczami, to nie wystarczyło.
Poza tym zawodnicy muszą szanować to, że klub jest wypłacalny. Muszą oddać to na parkiecie. Braki techniczne nadrabiać ambicją. A my na mecz z Legionem wyszliśmy przestraszeni, schowani za podwójną gardą. Nade wszystko gra musi sprawiać zawodnikom radość, dawać satysfakcję. Coś więcej niż tylko pensję za obecność na treningu i meczu. Niestety, 80 proc. polskich zawodników nie ma takiej świadomości.
Wszyscy narzekają na obronę Znicza. Kto w tym zespole broni na solidnym poziomie?
- Zespół broni tak jak jego najsłabszy zawodnik. Wybitnych defensorów tu nie ma. Dobry jest Marcin Tomaszewski. Jak na swój wiek solidny jest też Rybczyński. Ale broni cały zespół - nawet jeśli broni czterech, a jeden nie, to i tak cała defensywa jest zła. A my się spóźniamy z pomocą, odpuszczamy...
Co z atakiem? W Katowicach postawił Pan na Michała Wołoszyna, który rzucił 29 pkt, grając przez cały mecz.
- Na niego będę stawiał. Ma talent i chce grać, choć popełnia błędy. Ważnym graczem jest też Rybczyński. Jednak przede wszystkim ten zespół musi się bić! Walczyć i bić!
Dryja nie zagra do końca sezonu. Czy będą wzmocnienia pod koszem?
- Nie ma teraz skąd wziąć zawodników. A nawet jak są, to mamy określone możliwości finansowe i jedną zasadę: żadnych długów.
Czyli skład jest zamknięty?
- Nie, jest jeszcze jedna opcja - zamiana zawodnika. Może zwolnimy jednego, dwóch zawodników, żeby zatrudnić kogoś wartościowego. Ale takiego nie widać.
A co z 14-letnim Konradem Migdalskim? Rzucił 227 pkt w drużynie młodzików. Niektóre gazety obwołały go polskim Kobe Bryantem i Kevinem Garnettem zarazem?
- Nie... On gra w świetnej drużynie, ma kolegów utalentowanych nawet bardziej od niego. Ale to, że rzucił ileś tam punktów w śmiesznym meczu, przeciwnik żaden... Nastawienie było: wygłupimy się i zrobimy rekord. Przecież on w ogóle nie bronił, tylko stał i rzucał.
|
|
|
|
|
|
|
|
|